Sparafrazuję pewną historię.
Po sztormie, na plaży leżało wiele żyjątek, dajmy na to – małż. Morze je tam zostawiło i wróciło do siebie.
Ludzie stali, patrzyli… biadolili “biedne małże, wszystkie do wieczora zdechną”.
Aż tu nagle pewien mały, bystry chłopiec zaczął pakować zwierzaki do swojego wiaderka i wrzucać z powrotem do wody. Za jego przykładem poszły kolejne osoby… i tak gros małż wróciło do życia.
To dla mnie właśnie jest ekologia, drobne kroki i dawanie pomysłu innym “jak pomóc Matce Ziemi”.
Codziennie człowiek podejmuje wiele decyzji, czy peta wrzucić do kosza, czy rzucić na chodnik? Zgrzewka wody, czy butelka z filtrem? Tania żarówka, czy energooszczędna, jajko na miękko z numerem 0, 2 czy 3?
Tych decyzji jest tysiące.
EcoFeriae, ten pomysł zakiełkował, kiedy w gorączce świątecznych przygotowań postawiłam w pokoju wielką, żywą choinkę. Ależ pachniała! Ile dała nam radości w święta, dzieci ubrały je we wszystkie możliwe kolory. No i te prezenty! Po dwóch tygodniach, uleciał zapach, po kolejnym tygodniu kolor… aż wreszcie nasza piękna “choinka” zamieniła się w śmieciucha, który gubi igły, codziennie więcej i więcej. Wyrzuciliśmy ją na śmietnik i wcale nie była tam sama. Nasi sąsiedzi, zewsząd zaczęli znosić żywe choinki, których chwile świetności dawno minęły. I zrobiło mi się mocno refleksyjnie… Oto choinka, królowa świątecznego sezonu, kończy na śmietniku.
Co roku inna. Nawet jak kupuję wersję żywej choinki w doniczce, jeszcze nie zdarzyło mi się, aby się przyjęła, ona jest ewidentnie hodowana tylko w jednym celu. Na śmietnik. Też mi “ekologiczne święta”.
Znalazłam raport, który wbił mnie w fotel:
A mój manifest numer 1 brzmi: zostawmy żywe choinki w lesie! Kto ze mną?
Poczytaj jakim bogactwem dla świata jest choinka oraz dlaczego choinki sztuczne wcale nie oszczędzają lasów, jakby się wydawało.